niedziela, 31 października 2010

Wczoraj byliśmy u świeżo upieczonych małżonków: Elwiry i Pawła na parapetówie. Mój drugi szwagier (ten od bułgarskiej opalenizny, po której ślad już dawno zaginął) zapytał mnie, gdzie mam swoje czarne legginsy. Jest więc z moim blogiem na bieżąco.
Na znanym wszystkim, którzy się edukowali, portalu społecznościowym, moja koleżanka ze studiów napisała mi, że przynajmniej dzięki moim wpisom dowie się, co u mnie słychać, bo inaczej nic by nie wiedziała. Zaszyłam się na wsi i nawet nie dzwonię. Na gg też mnie nie ma, więc nie można ze mną poplotkować (to prawda, na gadu nie siedzę, bo nie mam swojego laptopa; podczas wrześniowej burzy laptop wysiadł - piorun, zwarcie, dymy i podobno nie da się go reaktywować). Ewela też więc czyta mojego bloga.
Jest jeszcze kilka (przynajmniej kilka!) osób, które go śledzą. Wiem, bo mi mówią. Wiem, bo mi piszą maile.
Ja się więc pytam, dlaczego nikt nie komentuje moich wpisów?? Dlaczego nikt mnie nie chwali, nie krytykuje?? Ja się "zapytowywuję": Dlaczego?
I cierpliwie czekam :)

1 komentarz:

  1. TAK! Doczekałaś się komentarza! Ale nie będę tu pisać, że fajnie mi się "Ciebie" czyta. I że jesteś w pewnym sensie moim "blogowym" idolem, bo ja bym tak fajnie nie umiała czegoś o sobie napisać, żeby chociaż 2 osoby to przeczytały (z własnej woli do tego). Chciałam tu poruszyć zupełnie inna kwestie. Mianowicie: Ty nigdy nie mówisz do mnie Ewela!!!

    OdpowiedzUsuń