niedziela, 10 października 2010

10.10.2010

Dzisiaj w Stanach ślub wzięło ponad 300 tyś. par. Mam nadzieję, że nie pobrali się tylko z powodu wyjątkowej daty... Zresztą, co mi do tego. My z Przemkiem niedługo będziemy obchodzić 7 rocznicę ślubu (podobno jak się przeżyje razem 7 lat, to już żaden kryzys nie grozi:))
Pogoda dzisiaj wyśmienita. Byliśmy z moimi rodzicami w Limanowej i okolicach. Miejsce wspaniałe, czyste powietrze, spokój, cisza... Jak byłam mała, co roku spędzałam tam wakacje. Potem w wypracowaniu na języku polskim dzieci opisywały wakacje zagranicą, spędzone na obozach, nad morzem, a ja w kółko to samo (oczywiście ubarwiałam opisy, bo wtedy nie chciałam się przyznać, że np. deptałam siano w stodole...). Człowiek docenia pewne rzeczy dopiero po czasie. Albo kiedy ich zabraknie, albo kiedy zmądrzeje. Teraz wiele bym oddała, żeby spędzić takie beztroskie wakacje: wylegiwać się na kocu pod drzewem, zajadając ostrężyny z cukrem, czy siedzieć na studni, słuchając świerszczy... Ach, to były czasy... Mleko prosto od krowy, maliny prosto z krzaka, jagody z lasu, woda ze studni... Piękne wspomnienia. Dobrze, że są :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz