sobota, 9 kwietnia 2011

"Smażone zielone pomidory"

Czasem sobie myślę, że oboje z Przemkiem mamy coś z głową. Tym razem to on bardziej :) Otóż wpadł na pewien pomysł i to była jego inicjatywa. Mogłam się nie zgodzić. Ale nie - cała podekscytowana ścigałam go, żeby pospieszył się z realizacją. I mam. Przedpokój (tą mniejszą część) wytapetowany gazetami z lat 80...
Mogę się założyć, że jak ktoś do nas przyjdzie, to będzie myślał, że właśnie mamy jakiś remont i wyłożyliśmy ochronnie ściany gazetami... Zdziwi się, jak przyjdzie za pół roku, a gazety dalej będą...
No ale cóż. Tacy jesteśmy popieprzeni. Dawno nie pisałam o moich ukochanych starociach. Kolekcja powiększyła się o jeszcze jeden telefon, który jest na brzęczącą korbkę i wisi na ścianie w przedpokoju. Mamy jeszcze nowy (tzn. stary) wieszak z 70 roku. Mało praktyczny, bo ledwo mieści kilka apaszek i 4 kurtki. No ale w tamtych czasach ludzie nie mieli tyle ciuchów. O lampie z gazetnikiem (od Madzi) chyba już pisałam. Stoi w pokoju, który - jak mówi Sebastian - jest prasowalnią, czytelnią, maglem i seconhandem:)
Natomiast stolik na kółkach z allegro idealnie wpasował się w kąt kuchni, a miał być pod telewizor. Kosztował 40 zł i przybył do nas z...Oświęcimia...
To tak dla uaktualnienia, ponieważ daaawnooo nic na temat wizażu nie pisałam. Oczywiście podkreślam, że to nasz styl i wcale się nie zdziwię, jak się komuś nie podoba :)
W ogóle dawno nic nie pisałam, ale mam cholernie mało czasu, żeby na spokojnie opisać wszystkie swoje sprawy i przemyślenia.
Wczoraj skończyłam czytać cudowną książkę. I na nią też nie miałam czasu. Większość przeczytałam, jadąc pociągiem do lub z Krakowa. Bo laptopa, garnków, czy prasowania nie brałam ze sobą...
Polecam bardzo. To "Smażone zielone pomidory". Żałuję, że już ją skończyłam. Tak bardzo, że przed chwilą zamówiłam na allegro film na DVD. Podobno równie genialny, co książka.
Czekam z niecierpliwością :)