poniedziałek, 29 marca 2010

wiosna na calego!

Hurra! wreszcie wiosna! Ba, nawet już wersja letnia :)
W mojej głowie zamieszanie, a w domu jeszcze większe. Każdy zresztą wie, co przed Świętami robi się :) Sprząta, sprząta i sprząta.
Schowałam do garderoby wszystkie kozaki, futrzane, rosyjskie czapki, milion kurtek i płaszczów, rękawiczki, szaliki a w zamian za to wykopałam stamtąd baletki, apaszki i wiosenne kurteczki :)
Biorąc pod uwagę rozmiar pomieszczenia garderobianego i wielkość (tzn. ilość) wszystkich tych rzeczy chowanych i wyciąganych- zadanie nie należało do łatwych. A za chwilę trzeba będzie pewnie wskoczyć w japonki i letnie koszulki :) Ale fajnie, nie?
Poza tym, wiadomo, okna, firanki, wszystkie zakamarkowe kurze. Jeszcze tylko to okropne prasowanie. Naprawdę niewiele brakuje, że wyjdzie oknem (tyle go mam...). Ale co tam, w życiu są ważniejsze sprawy. I tego się będę trzymać :)
I zamiast prasować, piszę bloga. Haha :)
W domu mamy już adapter (za cale 20 zł), tylko jeszcze stolik nie doczekał się odnowy... Za to przybyły nam oryginalne (chyba) plakaty z lat 80-tych! Kupiłam je od pana kolekcjonującego takie plakaty, którego spotkałam na targach fotograficznych w Łodzi. Wzięłam od razu 3, choć najchętniej to kupiłabym z 10... Nie mogłam się zdecydować, kierowałam się również kolorystyką i padło na wielki niebieski plakat (z filmu "Pociąg do Hollywood"), który do niczego mi nie pasuje :) oraz fioletowy "Być albo nie być" i beżowo-pomarańczowy "Kłamczucha". Naprawdę fajne :)
Końca doczekał się też pomysł z ramkami, w których to zamieszczone są zdjęcia naszych dziadków, babciów, rodziców (w wydaniu młodzieżowym również) i nas samych (z dzieciństwa są najlepsze!). Można się pośmiać, zamyślić, powspominać...
Zdjęcia to fajna sprawa :)
Mam nadzieję, że nie będę już robić takich byczych przerw w pisaniu. I że będę miała o czym pisać :)

wtorek, 16 marca 2010

stara baba

W sobotę na 18-stce było całkiem sympatycznie. Dostałam od pewnego młodzieńca (nie dając nic w zamian) czarną cienką bransoletkę. Takie się teraz nosi, więc jestem cool i trendy. Haha! :)
Oczywiście żartuję. Ja to raczej już jak stara baba: oglądam przecież w każdy poniedziałek i wtorek tasiemiec pt. :"M jak miłość", nie używam tych wszystkich haseł i powiedzonek młodzieżowych typu: spox, narka (bo po prostu ich nie znam!), a jak słyszę, to w większości nie wiem, co oznaczają (do niedawna melanż mylił mi się z wernisażem...) i powtarzam się, tzn. wszystko mówię przynajmniej dwa razy (jak pewna Pani M. z Ukrainy, która też tak mówi, a ma co najmniej 70 lat...).
Aha, no i nie znam angielskiego :( To akurat wstyd. Ale cóż, zawsze uczyłam się niemieckiego i z angielskim nie miałam nigdy do czynienia. Bywa, że ta moja ignorancja prowadzi do komicznych i śmiesznych sytuacji. Przynajmniej jest zabawnie...ze starą babą :)

czwartek, 11 marca 2010

zbieracz pospolity

Ona jest po prostu bezczelna! Znowu przylazła i wygląda na to, że tak szybko się nie wyniesie. Ja jej nie lubię. Wiem - powtarzam się. Ale mam jej dosyć i chciałabym, żeby się skończyła na dobre.
Z I M A
Suche łapska, naelektryzowane i rozczochrane włosy, czerwony nochal... Nie mówiąc o rachunkach za gaz czy deficycie węgla. Ech, brak słów.
Mam nadzieję, że zbliżające się Święta będą słoneczne i ciepłe :) To już za 3 tygodnie!
A w tą sobotę idziemy na 18-stkę :) Oczywiście zostaliśmy zaproszeni na tą część "dla starszych" :)
Średnia wieku 45 lat :)
Aha! mam już gramofon. W ogóle to stwierdzam, że mam wszystkiego strasznie dużo. Gromadzę stare przedmioty (jeszcze planuję jechać na targ staroci do Bytomia:)), posiadam ogromne ilości ciuchów, torebek, butów i masakrycznie dużo zdjęć, albumów i ramek (w dodatku wymyśliliśmy z Przemkiem zapełnienie jednej ściany samymi ramkami ze zdjęciami naszej rodziny). Niby pozbywam się tego, co niepotrzebne, ale na to miejsce mam trzy nowe rzeczy. No ale chyba zawsze taka byłam. Zbieraczka :)

niedziela, 7 marca 2010

7

Ho, ho! ale zleciało! Ponad tydzień nie pisałam. Wstyd! Już się poprawiam :)
1. W zeszłą niedzielę dałam się w końcu namówić i pojechaliśmy w trójkę na basen. Oczywiście większą część czasu przesiedziałam w jacuzzi, grzejąc leniwie dupsko. Bylam w swoim jednoczęściowym stroju, który spłaszcza cycki.
2. Dwa kolejne dni żyłam w stresie i nerwach, bo czekała mnie wizyta u dentysty.
3. I przyszedł TEN dzień. W środę pozbyłam się jednego z moich niezbyt urodziwych zębów. Samo wyrwanie okazało się w miarę znośne. Gorsze, że dokonywał tego młody, przystojny lekarz (gorsze dlatego, że widział moją paszczę). Ale człowiek podobno wszystko jest w stanie przeżyć... (mówię tu o sobie, nie o nim:))
4. Wkrótce nasza skromna kolekcja powiększy się o stary gramofon. Już się nie mogę doczekać! W piątek Przemek wylicytował go na allegro :)
5. Wczoraj wieczorem odwiedziliśmy moich rodziców. W maju szykuje się wesele w mojej rodzinie. Fajowsko. Chociaż jeszcze nie wiem, czy pójdziemy...
6. Dzisiaj pojechaliśmy do Ikei. Po nic. Ale kupiliśmy m.in. abażury do lamp, szklanki, poduszkę i jakieś duperele. Ikea jest zdradliwa. Zresztą jak każdy market.
7. Ineza powiedziała mi dzisiaj, że bardzo lubi liczyć. Że to jej "howby" (hobby, albo jak kto woli PASJA) :)