wtorek, 29 czerwca 2010

SANAKART :)

Sama się sobie dziwię, że dałam się na to namówić. Mój kolega z pracy S.S. przekonał mnie (pojechał mi równo:)) i już drugi tydzień nie piję kawy! Tzn. piję jedną, a nie dwie :) Każdy dzień rozpoczynam od fusiary, a po południu piłam zawsze pyszną kawę z ekspresu. Zrezygnowałam z tej drugiej, bo nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez porannej dawki kofeiny. Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem kawie bardzo oddana. A tu proszę! Ale za dobre postępowanie zawsze jest nagroda :) I będzie :) od S.S.
A tak w ogóle, to ostatnie dwa tygodnie zdominowane były przygotowaniami do otwarcia sklepu. Naszego :) To taka nagła decyzja, która jest wynikiem różnych okoliczności i mam nadzieję, że nie okaże się błędna. Nie ma ryzyka, nie ma zabawy :)
Otóż: oprócz video-filmowania, mój Przemek będzie sprzedawał (w fioletowym sklepie) gadżety ślubne :) kotyliony, balony, zawieszki, etykiety, kieliszki, pamiątki i różne inne bardzo ważne w dniu ślubu "dupyszwance". Zapraszam serdecznie!

poniedziałek, 21 czerwca 2010

marchewek c.d.

Wreszcie zakończyłam szkolenia dotyczące efektywnego prowadzenia biznesu marchewkowego, czyli gdzie zgłosić te marchewki, jak je rozreklamować na ulotkach, jak liczyć te marchewki, co zrobić, żeby jeszcze sprzedawać pietruszkę itd., itp.
Jednak nie skończyłam jeszcze szkoleń, na których mówią "jak napisać, co napisać i ile napisać, żeby dobrze opisać cały ten marchewkowy biznes", nie wspominając, że ja cały czas piszę o tych marchewkach, a oni mnie sprawdzają...
Poza marchewkami zauważyłam, że od dzisiaj kalendarzowe lato :) niestety jakieś ono mało przyjemne, no ale to dopiero początki, więc daję mu szansę :)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

marchewkowy biznes

Mam teraz taki czas, że naprawdę trudno znaleźć mi choć kilka wolnych chwil na pisanie. Weekendy zajęte, wieczory zajęte... Od jakiegoś bowiem czasu chodzę na szkolenia i dodatkowo piszę biznes plan, który pochłania masę czasu. Trzeba się rozpisywać, przedstawiać, analizować, porównywać, wyszczególniać itp. Powiedzmy na przykład, że mój pomysł, który opisuję w biznes planie, to "sprzedaż marchewki". I teraz muszę się mocno starć, żeby udowodnić, że ta marchewka mi pójdzie (tzn. że ją sprzedam), bo jest inna od reszty.
Dlaczego marchewka? Bo wszyscy mają pietruszkę. A ci, co mają marchewkę, to nie taką jak moja, oj nie!
Co ma takiego ta moja marchewka, czego nie mają inne marchewki? Moja jest do zupy i można ją jeszcze chrupać surową, a inna jest tylko do zupy.
Gdzie ją będę sprzedawać? Na straganie.
Ale tam inni też sprzedają marchewkę. No tak! ale oni mają tylko do zupy! A moją można też chrupać!
Ale ona jest tania! Moja marchewka też jest tania, bo sama ją hoduję!
Wszyscy klienci wybiorą więc MOJĄ MARCHEWKĘ! :)
No i takie masło maślane, którego pisanie zajmuje mi mnóstwo czasu. Wierzę jednak głęboko, że ostatecznie cały ten biznes plan przyniesie oczekiwane przeze mnie efekty.

A na dworze klimaty pustynne. Ja jednak jestem blada, bo cholerka nie mam się kiedy wyłożyć plackiem, aby nieco przyrumienić swoje biało-mleczne ciało. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę w tym roku ;)
Aha! stolik od Maćka wreszcie stoi w moim pokoju :)

czwartek, 3 czerwca 2010

Czas płynie nieubłaganie... To raz. A dwa: niestety w życiu nie zawsze wszystko układa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Ale zgodnie z tym, co napisałam ostatnio, mocno wierzę, że tak właśnie miało być i że za jakiś czas wszystko się poukłada (puzzle:)) i jasne stanie się to, co teraz niekoniecznie jest dla mnie zrozumiałe.
Trochę to wszystko zagmatwane, ale przecież nikt nie mówił, że będzie prosto.
Dzisiaj Święto i dzień wolny. Ale Ineza jakaś kaszląca, więc dzień upłynął w spokojnej domowej atmosferze :) Za to w ostatnią niedzielę z okazji Dnia Dziecka wybraliśmy się do zoo. Nie zdążyliśmy jednak obejrzeć wszystkich uroczych zwierząt, bo przegoniła nas burza i deszcz. Ale widziałam na żywo słonia, żyrafę i małpy ;)