poniedziałek, 14 czerwca 2010

marchewkowy biznes

Mam teraz taki czas, że naprawdę trudno znaleźć mi choć kilka wolnych chwil na pisanie. Weekendy zajęte, wieczory zajęte... Od jakiegoś bowiem czasu chodzę na szkolenia i dodatkowo piszę biznes plan, który pochłania masę czasu. Trzeba się rozpisywać, przedstawiać, analizować, porównywać, wyszczególniać itp. Powiedzmy na przykład, że mój pomysł, który opisuję w biznes planie, to "sprzedaż marchewki". I teraz muszę się mocno starć, żeby udowodnić, że ta marchewka mi pójdzie (tzn. że ją sprzedam), bo jest inna od reszty.
Dlaczego marchewka? Bo wszyscy mają pietruszkę. A ci, co mają marchewkę, to nie taką jak moja, oj nie!
Co ma takiego ta moja marchewka, czego nie mają inne marchewki? Moja jest do zupy i można ją jeszcze chrupać surową, a inna jest tylko do zupy.
Gdzie ją będę sprzedawać? Na straganie.
Ale tam inni też sprzedają marchewkę. No tak! ale oni mają tylko do zupy! A moją można też chrupać!
Ale ona jest tania! Moja marchewka też jest tania, bo sama ją hoduję!
Wszyscy klienci wybiorą więc MOJĄ MARCHEWKĘ! :)
No i takie masło maślane, którego pisanie zajmuje mi mnóstwo czasu. Wierzę jednak głęboko, że ostatecznie cały ten biznes plan przyniesie oczekiwane przeze mnie efekty.

A na dworze klimaty pustynne. Ja jednak jestem blada, bo cholerka nie mam się kiedy wyłożyć plackiem, aby nieco przyrumienić swoje biało-mleczne ciało. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę w tym roku ;)
Aha! stolik od Maćka wreszcie stoi w moim pokoju :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz