niedziela, 25 lipca 2010

leniwa niedziela

Cały tydzień (zresztą nie tylko ostatni) słońce prażyło niemiłosiernie. A dzisiaj, kiedy mogłabym sobie pozwolić na błogie leniuchowanie na kocu i korzystać z promyków, by nadać swojej porcelanowej skórze chociażby różowego koloru, słońca BRAK. Mało tego, dzisiaj na pewno już się nie pokaże. Będę więc nadal córką młynarza z cerą w kolorze mąki poznańskiej.
W zeszłą niedzielę było podobnie. Po całym tygodniu upałów przyszło ochłodzenie właśnie w niedzielę. Namówiłam więc mojego Przemka na wyjazd do kina. Inezka była w kinie pierwszy raz, a my - wstyd się przyznać - jako para również pierwszy raz!... Mając na uwadze wszystkie obecne okoliczności, podejrzewam, że był to nasz najdalszy (Bielsko), najdroższy (3 bilety, pepsi i popcorn) i najdłuższy (pół dnia!) wyjazd w te wakacje (a może i w całym roku...).

środa, 21 lipca 2010

lato

Uff, jak gorąco, puff, jak gorąco... Ale to w końcu LATO :) Lato, które przyniosło zmiany, mam nadzieję pozytywne. Zmiany, które zweryfikowały nasze plany i wymusiły podjęcie pewnych decyzji. Zmiany, które pozwoliły lub wręcz zmusiły do oceny nieocenianych dotąd osób i rzeczy. W zasadzie ja nigdy nie lubiłam zmian, ale nadszedł czas, że muszę je zaakceptować i się ich nie bać...
Co do marchewek :) otóż marchewki zostały dokładnie opisane z każdej strony, rozebrane na części pierwsze, ubrane w atrakcyjne, niebanalne i wyszukane słowa, z zachowaniem wymaganej oprawy formalnej :) Teraz pozostało mi tylko czekać, czy szanowna komisja zaakceptuje moje wypociny i czy będę mogła te marchewki sprzedawać, mając od nich fundusze.
Na wakacje się nie wybieramy (z wiadomych powodów), doceniam więc spokój i ciszę zaborzańskich okolic :)

piątek, 2 lipca 2010

akcesories

Fioletowy sklep został wypełniony fiutkami, peniskami, pejczami, różowymi kajdankami, lizakami, wibratorami i innymi niezbędnymi akcesoriami, które uatrakcyjnią każdy wieczór panieński, czy też kawalerski :) Jeżeli "interes" się zamknie, to rodzina i znajomi zostaną obdarowani fikuśnymi zabawkami :)
Dzisiaj posmarowałam swoje blado-śnieżne nogi balsamem brązującym. Biorąc pod uwagę rozmiar moich łydek - na długo mi nie starczy ;) Smaruję, bo usłyszałam ostatnio: "Aga, czemu ty masz bandaż na nodze?". Ja mówię: "Jaki bandaż??"... "O kur.. Aga! Ty masz takie białe nogi??"... No i jak się tu nie smarować, o opalaniu nie mówiąc. Ale niestety na to drugie jakoś nie mam czasu :(
Jeżeli natomiast chodzi o prezent od S.S., to usłyszałam, że mam się za bardzo nie przyzwyczajać ;)
No.