wtorek, 5 października 2010

I już październik. Mam wrażenie, że czas biegnie szybciej niż kiedyś. Może to tak się dzieje po trzydziestce? :) A może to bierze się stąd, że wiecznie coś trzeba zrobić, załatwić, zadzwonić, ułożyć, przełożyć, że brakuje czasu na dłuższy oddech, na książkę, na ciepłe kakao... Na wino, na kino, rozmowę...
Ale przed nami zima (fe! najmniej lubiana przeze mnie pora roku) i długie wieczory w domowych pieleszach. Jest szansa, że czas trochę zwolni i wypiję kakao przy dobrej pozycji...książkowej :)

Bo tak na marginesie - to, że nie należę do fanatyków sportów zimowych (letnich zresztą też) i że śmigać na nartach, czy gibać się na łyżwach nie będę - każdy, kto zdążył mnie trochę poznać, już wie. A to jak na wf-ie w podstawówce wlazłam pod ławkę (bo nam się Pani kazała czołgać i przełazić pod ławkami) i utknęłam w niej na dobre (zahaczając cyckami, brzuchem lub pupą... wszystko było sporych rozmiarów...), to też już pewnie każdy słyszał. No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz