poniedziałek, 11 stycznia 2010

czar prl-u

Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie bardzo przyjemnie. Z samego rana dostałam (no, prawie dostałam...) baaardzo urocze podkładki pod kubki - są kwadratowe (to ważne, bo wolę kanciaste figury i bryły bardziej niż koła, walce, kule itp.), czarno-białe (czarny to dla mnie najważniejszy kolor nie tylko w ubiorze) i przedstawiają scenki z lat 80-tych, czyli prl-owskie klimaty :) Będą pasować do mojej kuchni i salonu (nazwałabym go w sumie "pokojem stołowym",jak mawiało się u mnie w domu :))
No cóż, od jakiegoś czasu zaczęłam otaczać się przedmiotami z tamtych czasów, bądź przypominającymi ówczesne lata (kształtem, wyglądem...). Dzisiaj miałam nawet na sobie wąskie, dekatyzowane jeansy :)
Aha! dla wtajemniczonych, chciałam napisać, że mierzenie łydek odbyło się za pomocą metra nie-krawieckiego (tylko takiego dla majsterkowiczów, który stosują panowie przy różnych pomiarach; kurcze nie potrafię sobie przypomnieć nazwy)); no!

A potem było już gorzej i całkiem źle. Co chwilę wkurzałam się na coś lub kogoś (wtedy mówię jeszcze więcej niż standardowo, macham rękami i przewracam oczami, a mówię podobno wszystko na jednym wdechu). Ech, szkoda się denerwować i lepiej zakończyć miłym akcentem: idę do łóżka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz