wtorek, 16 lutego 2010

Ale dawno mnie tutaj nie było... No cóż, przez tą cholerną zimę nic się człowiekowi nie chce. Po pracy jakieś zakupy, obiad, garnki, pranie, prasowanie i dziękuję - do spania.
W sobotę napadało tyle śniegu, że niektórzy w niedzielę zakopali się swoimi pojazdami (np. Ewelina maluchem 126p.), a inni nie mają go już gdzie odgarniać i podrzucają sąsiadom (tak mówili w radio:))
Jest połowa lutego, mam nadzieję, że za miesiąc będą kwitły bazie :)

Dzisiaj w pracy znowu jedliśmy ciasto (oczywiście również pracujemy w tej pracy), a okazją były urodziny Maćka (tego spod znaku Wodnika, co miał się mobilizować). Mam jeszcze wielką nadzieję, że załatwi mi on cudowną lampę z abażurem, o której od dawna marzę, a która podobno jest na jednym z przeciszowskich strychów ;) W dodatku dzisiaj zobaczyłam w gazecie fotografie różniastych mebli z lat 60 i 70, i znowu jestem chora. Była tam lampa połączona ze stolikiem, gazetownik, fotel, biurko, wieszak na ubrania... No re-we-la-cja!

Muszę jeszcze napisać o dwóch sprawach.
Pierwsza - to dieta toksyczna, którą zaczął od dzisiaj stosować mój Przemek. Ma trwać 13 dni. Szczerze, to wątpię, że potrwa chociaż 5, ale muszę być dobrej myśli. W końcu tak czy siak, musi zjeść te wszystkie pyszności, które wczoraj nakupiliśmy w sklepie: brokuły, jogurty naturalne, suchary, marchewkę... No. I tyle tych pyszności :)
Dieta ma oczywiście spowodować, że Przemek będzie miał sylwetkę osy i przez to lepsze samopoczucie.
Dzięki jego diecie ja też schudnę, bo jak on nie gotuje, to ja też nie. Oczywiście nie chodzi o to, że nie umiem, tylko po prostu nie chcę go drażnić i niepotrzebnie denerwować (smażąc np. schabowe). Przeze mnie przerwie dietę-cud i dupa z kształtów osy.
Czekam więc cierpliwie na rezultaty.

I druga sprawa. Jest takie powiedzenie: "kto się czubi, ten się lubi". Tylko ile jest tego czubienia, a ile lubienia? 50 na 50? Czy te proporcje są inne?
No właśnie. Bo mój kolega mówi, że wlazłam na niego i żebym zeszła, bo podobno siedzę na nim już od dwóch tygodni (chociaż ja naprawdę nie czuję, żebym na niego właziła...). Ja oczywiście uważam, że to on mi dogryza. I to jest chyba to czubienie. A lubienie?
No ja w każdym razie go baaaardzo lubię :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz