W sobotę byłam na imieninach u mojego taty Stanisława. Pojechałam do mego rodzinnego miasta Chełmek żółtym autobusem MZK. Wróciłam...białym czinkłeczento :) Oczywiście było wesoło.
Pisząc o tacie, przypomniało mi się, co niedawno mi powiedział. Otóż był na pogrzebie jakiegoś znajomego i na tym pogrzebie, na zakończenie, przemawiała jego córka (tak w ramach podziękowań). Tyle, że nie mówiła zbyt sensownie i taktownie (podobno). Mój tata stwierdził więc stanowczo: "Aga! żebyś mi czasem na moim pogrzebie tak nie pierdo....". No. Cały Staś :)
W niedzielę luz-blues, lenistwo i laba.
poniedziałek, 10 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz