sobota, 15 maja 2010

Teraz pewnie tańczyłabym "kaczuszki" albo "Białego Misia" lub też - co jest bardzo prawdopodobne - piłabym za zdrowie Pary Młodej, szturchając przy tym mojego Przemka, że sam ma pić mniej, a najlepiej to już wcale :)
Ale życie pisze czasem inne scenariusze. Zamiast tanecznych piruetów, polek-kowbojek, pysznych lodów, zimnej luksusowej oraz kaczki, łososia i faszerowanego dzika - mam wspaniałe gołąbki wykonane przez mojego męża (abym absolutnie nie straciła na wadze) i sok bananowy :) Takie oto sobotnie rarytasy :)

1 komentarz:

  1. widzę, że tylko ja tu sprytny jestem i umiem wstawić komentarz:)

    OdpowiedzUsuń