środa, 3 października 2012

i po weselu

Na lekarza to ja się na pewno nie nadaję. Tak zmasakrowałam sobie palca u nogi (a miałam go wyleczyć), że do dzisiaj się goi. W sobotę cudem wsadziłam stopę do szpilki. Cud zresztą nie trwał długo. Zaraz po obiedzie szpilki zmieniłam na japonki. Pan Bóg nade mną jednak czuwa - pogoda była piękna i nie marzłam. Oczywiście tak bym nie wariowała, gdyby nie "wery, wery specjal" dzień: ślub i wesele Karoliny i Adriana :)
Wyglądać więc trzeba było, a i do tańca noga była mi potrzebna :)
Objadłam się jak smok, wytańczyłam, za zdrowie Młodej Pary wypiłam.
No i tak ten czas zaiwania, że człowiek się nie obejrzy, a będzie się bujał w fotelu z kocem w kratę na kolanach (bo zimno i stawy bolą), z szydełkiem w ręku i tysiącem zmarszczek na twarzy.
Ostatnie wesele w rodzinie w takim przedziale wiekowym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz