wtorek, 24 sierpnia 2010

"Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz" J. Kochanowski

Oczywiście najważniejszy jest sam fakt, że jesteśmy, że istniejemy. To nie podlega dyskusji. To zostawiam bez oceny.
Co więc jest najważniejsze w życiu?
Zdrowie.
Zakładam, że mam tyle kasy, że właśnie poleciałam sobie na wyspy jakieś tam, np. BuenosPalmasBananos. Leżę zjarana na gorącej plaży na brzegu lazurowego oceanu i nagle dostaję ataku kolki nerkowej. I?? I gówno mi z tego oceanu, z tych drinków z parasolkami i z czekoladowej opalenizny! Jak mnie skręca z bólu, niczym porodowego, tyle, że nie ma takiego happy endu (jak przy porodzie).
Albo: wybrałam się z 100000000000 zł na zakupy do ekskluzywnych butików. I właśnie przymierzam czerwone szpilki, kiedy dopada mnie dławiąco-duszący kaszel połączony z dreszczami i innymi dolegliwościami. I?? Mam w du... całe szpilki i szmaty z Dolczegabana!
Albo: przede mną wieczór z przystojnym brunetem, kolacja i dziki s..s (oczywiście zakładając , że nie mam męża!). Jestem prawie gotowa do wyjścia i... dostaję makabrycznego bólu ucha i dwóch zębów. I?? I pal licho z brunetem i upojnym s....m!
To i tak takie mało drastyczne przypadki. Bywa przecież zdecydowanie gorzej. Wiem to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz