sobota, 1 września 2012

Helołł :)
Nie umarłam, żyję. I mam się całkiem dobrze, tylko doby są za krótkie.
Stanęło na naszym rodzinnym wyjeździe do kurortu pt. Szczawnica. I stwierdzam, że "wczasy" się udały. Pogoda była wyśmienita. Nie graliśmy więc w karty z kuracjuszami i nie chodziliśmy na wieczorne dancingi. Wręcz przeciwnie: czas spędzaliśmy aktywnie. Wyjazd na Palenicę (widział ktoś kiedyś, żeby w góry iść w białej długiej spódnicy i czarnych szpilkach? Nie? A ja widziałam: kobietę w całkiem dojrzałym wieku, która wystroiła się jak na odpust i nie mogła zrobić kroku bez wsparcia męża i syna, bo połamałaby nogi w swoich czarnych szpilkach...), spływ Dunajcem, leżenie nad rzeką, spacer wąwozem i  niezliczone litry wypitej wody "uzdrowiskowej" typu Żywiec, Lech, czy Warka :)
Wypoczynek i nicnierobienie jest bardzo wskazane i potrzebne jest każdemu, przynajmniej raz w roku. Przewietrzona mózgownica, zrelaksowane ciało, większa masa (o 2 kg przynajmniej), nowa energia.
Teraz natomiast szykujemy się na kolejny rok szkolny. Start w poniedziałek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz