czwartek, 3 marca 2011

Myślałam, że czasy białych skarpetek i mokasynów to już prehistoria. A tu proszę, myliłam się. Wsiadam do busa i pierwsze, co mój sokoli wzrok zauważa (dobrze, że nie wyostrzony węch:)), to noga pana kierowcy ulokowana na pedale gazu, ubrana w białą skarpetę i czarny mokasyn. Widok ostatnio niespotykany, więc tym bardziej zawiesiłam swe czujne oko.
W busie w ogóle można zaobserwować różne oblicza mody, a już na pewno posłuchać niesamowitych historii, tudzież rozmaitych plotek.
Kto decyduje się na ten środek transportu i wybiera się nim w dalszą podróż, myśląc, że będzie super, szybko i wygodnie, musi się przygotować na różne niespodzianki, bo inaczej może się rozczarować. Nie chodzi tylko o fakt, że siedzi się lub stoi w niezbyt wygodnej pozycji i z jednej strony czuć hamburgera, kebaba, czy też rybę wędzoną, a z drugiej wyziew alkoholowy lub ranno-nieświeży, tylko właśnie o to, że jest się narażonym na niechciane rozmowy, brak świętego spokoju, monologi, rozmowy telefoniczne itp. Bo np. usiądzie obok nas dziewczyna, która przez całe półtorej godziny będzie zanudzać (choć w jej mniemaniu jest to nadzwyczaj interesujące) o swoich gastronomicznych przedsięwzięciach i przyszłościowych planach, które w żaden sposób ne wpisują się w moje klimaty. Albo pani, która wczesnym rankiem wybiera się do Krakowa do syna (taki wysnułam wniosek z jej nadzwyczaj głośnej rozmowy telefonicznej) i wiezie mu "świeżego kurczaczka, upieczonego, chrupiącego, do tego kurczaczka bułeczki i po drodze kupi mu 5 kabanosików, bo kurczaczek to przecież za mało". Albo inna pani, która zdąży opowiedzieć przebieg całego weekendu i co powiedziała ta, a co tamta i że tamten to też już wie, bo słyszał i się obraził, bo nie wiedział tego, co powiedziała ta trzecia, a ona myślała, że on to wiedział itd., itd.
Nie da się więc odpłynąć w beztroską otchłań snu o i tkwić tam choćby przez kwadrans, bo pani obok dzwoni do syna, narzeka na długą drogę i opisuje kurczaczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz